Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

83. rocznica napaści Niemiec na Polskę. To ze Śląska Opolskiego wystartowały pierwsze samoloty nad Polskę, tutaj Niemcy planowali prowokacje

Radosław Dimitrow
Pierwsze bomby II wojny światowej spadły nie na Westerplatte, ale na Wieluń. Tak wyglądało miasteczko po zbombardowaniu.
Pierwsze bomby II wojny światowej spadły nie na Westerplatte, ale na Wieluń. Tak wyglądało miasteczko po zbombardowaniu.
Śląsk Opolski pod wieloma względami odegrał ważną rolę w przededniu i w pierwszych dniach II wojny światowej. Tutaj Niemcy zaplanowali swoje prowokacje. Stąd wyleciały pierwsze samoloty na Polskę. W końcu, będąc w tych stronach, Hitler ostatecznie zdecydował o likwidacji państwa polskiego.

83. rocznica wybuchu II wojny światowej. "Rozbójnicy świata" zaatakowali Polskę.

O świcie dnia 1 września 1939 r. siły zbrojne Rzeszy Niemieckiej rozpoczęły działania wojenne przeciw Polsce. Nastąpiło przekroczenie granicy polskiej w szeregu miejscowości (...)" - donosił "Kurier Czerwony", nazywając Niemców "rozbójnikami świata".

"Kurier Warszawski" krzyczał tego dnia z pierwszej strony o "podstępnym ataku na Polskę", natomiast "Gazeta Robotnicza" informowała, że "cały świat znalazł się pod bronią". Prasa przedrukowywała także odezwę prezydenta Ignacego Mościckiego, w której wzywał Polaków do obrony wolności.

W tym czasie w narodzie polskim panowało jeszcze przekonanie, że na agresję Niemiec stanowczo zareagują sojusznicy - Francja i Wielka Brytania. Jak się później okazało, nasi sprzymierzeńcy nie zaatakowali III Rzeszy, a jedynie udawali, że prowadzą wojnę z agresorem. Niemcy pogardliwie nazwali działania zachodnich mocarstw "Sitzkrieg", co dosłownie można przetłumaczyć jako wojnę na siedząco.

83. rocznica wybuchu II wojny światowej. Niemieckie prowokacje. Komando wyszło ze Sławięcic

W czasie, gdy polska armia próbowała odeprzeć atak Wehrmachtu, niemieckie społeczeństwo było przekonane, że... to Polacy zaatakowali Niemców, a wojska III Rzeszy po prostu musiały jakoś na tę "zaczepkę" zareagować.

Wszystko za sprawą starannie przygotowanych ok. 20 prowokacji, za które na polecenie Adolfa Hitlera odpowiadał sam Heinrich Himmler. Miały one dostarczyć fuhrerowi wystarczających powodów, by zaatakować sąsiada.

Szczegółowy plan akcji dywersyjnych powstał w Sławięcicach (dziś osiedle Kędzierzyna-Koźla). To tutaj esesmani i działacze policji politycznej spotkali się, by ustalić, że 31 sierpnia 1939 r. w polskich mundurach zaatakują różne niemieckie placówki.

- Miało to być wykonane tak, by wyglądało, że napastnikami są Polacy - zeznawał po wojnie Alfred Naujocks w norymberskim sądzie, jeden z dowódców akcji. - Dla prasy zagranicznej i dla niemieckiej propagandy potrzebny był dowód rzeczowy polskiej napaści.

Jedną z najbardziej znanych prowokacji był atak Niemców na własną radiostację w Gliwicach, które znajdowały się wtedy na terytorium III Rzeszy.

Esesmani udający polskich powstańców obezwładnili pracowników radiostacji i umieścili ich w piwnicach. W czasie, gdy mieszkańcy Śląska szykowali się do słuchania wieczornych wiadomości, z radiowych głośników zabrzmiało: "Uwaga! Tu Gliwice. Radiostacja znajduje się w polskich rękach…"

Dla uwiarygodnienia faktu, że był to polski atak, napastnicy przetransportowali na miejsce Franciszka Honioka - mieszkańca podgliwickiej wsi, który wcześniej walczył w powstaniu po polskiej stronie.

Odurzyli go narkotycznym zastrzykiem, a po wprowadzeniu do radiostacji zastrzelili - zadbali, by Honiok miał przy sobie polskie dokumenty. Podrzucili też zwłoki zamordowanych więźniów, których przebrali w polskie mundury. Nazajutrz wyglądało to tak, jakby polscy napastnicy zginęli od kul niemieckiej policji, która broniła radiostacji.

W Byczynie pod Kluczborkiem akcję dywersyjną przeprowadzono na miejscową leśniczówkę. Grupa napastników, przeprowadzając atak, głośno śpiewała po polsku i strzelała w powietrze. Kilka kul trafiło nawet w domy mieszkańców, ale obyło się bez ofiar.

Z kolei w Stodołach koło Raciborza Niemcy udający Polaków ostrzelali własny urząd celny, kompletnie dewastując budynek. Na reakcję mediów będących w rękach Fuehrera nie trzeba było długo czekać. 31 sierpnia o 22.30 niemiecka rozgłośnia Deutschlandsender szeroko informowała o "polskich prowokacjach". Nazajutrz zrobiły to także niemieckie gazety.

Adolf Hitler wygłosił natomiast półgodzinne przemówienie w Reichstagu, w którym wyrażał oburzenie incydentami, do jakich doszło przy granicy. Przekonywał przy tym cynicznie, że nader wszystko ceni sobie pokój. Na końcu przemówienia dodał jednak:

- Po raz pierwszy żołnierze polskiej armii otworzyli do nas ogień na naszym terytorium. Od godziny 5.45 odpowiadamy ogniem. Od tej chwili na każdą bombę odpowiedzią będzie bomba!".

Słowa Fuehrera oraz informacje o "polskich prowokacjach" bezmyślnie powtórzyły później zachodnie media - w tym brytyjskie i francuskie. Hitler "przekonał" w ten sposób polskich sojuszników, że nie warto pomagać krajowi, który sam wywołał wojnę.

83. rocznica wybuchu II wojny światowej. Stąd wystartowały bombowce

Bomby spadły na Polskę 1 września o 4.40. Wbrew temu, o czym przez lata uczono w szkołach, pierwszym celem wcale nie była Wojskowa Składnica Tranzytowa na Westerplatte, a Wieluń - niewielkie miasteczko znajdujące się blisko niemieckiej granicy, które nie miało w zasadzie żadnego znaczenia militarnego.

Samoloty Luftwaffe wystartowały z opolskich lotnisk w Ligocie Dolnej, Otmic i Polskiej Nowej Wsi ok. godz. 4.30.

"Startowały ciężko obładowane sztukasy JU 87. Wracały po około godzinie. Nie poszliśmy do szkoły. Kobiety szykowały się do wykopków kartofli, były przygnębione, niektóre płakały. My nie mieliśmy jeszcze pojęcia, co ta wojna nam przyniesie (...)" - napisał w swoim pamiętniku Krzysztof Ralla, jeden z mieszkańców Otmic.

Jak wynika z raportów lotniczych Luftwaffe, w kierunku Wielunia wyruszyło łącznie ok. 50 maszyn uzbrojonych. Po co Niemcy skierowali taką siłę na 15-tysięczne miasteczko?

Część historyków twierdzi, że była to demonstracja siły, która miała wywołać wśród Polaków panikę, co dodatkowo utrudniłoby obronę. Inni badacze przekonują z kolei, że Wieluń został zaatakowany z powodu obecności polskiej brygady kawalerii, która stacjonowała w lesie pod miastem.

Faktem jest natomiast, że piloci Luftwaffe uderzyli w środek miasta, obracając je w ruinę. Zniszczonych zostało ok. 75 proc. budynków - kamienic i domów, przy czym pierwsze bomby spadły na miejscowy szpital - zginęło tam 26 pacjentów. W całym mieście śmierć poniosło ok. 2 tys. ludzi.

"Mój pierwszy atak na żywy cel! (...) Wysokość 1200 metrów. Pierwsza bomba spada. A teraz spojrzenie w dół. Bomba upadła dobrze, wprost na ulicę, a czarna masa, która sunęła wzdłuż ulicy zatrzymuje się. Na miejscu, w które trafiłem, powstało ciemne kłębowisko. I w to kłębowisko padają serie z innych samolotów. (...) Ostatnie spojrzenie: z polskiej brygady kawalerii nie pozostało nic!".

W kolejnych dniach samoloty odlatywały, żeby atakować m.in. Pszczynę, Częstochowę, Tomaszów Mazowiecki, Warszawę...

83. rocznica wybuchu II wojny światowej. Fuehrer przyjeżdża na Śląsk

9 września 1939 roku do Jełowej pod Opolem wtoczył się opancerzony pociąg "Amerika" z Adolfem Hitlerem na pokładzie. Był to najbardziej luksusowy skład, jaki jeździł po niemieckich torach.

Fuehrer miał do dyspozycji m.in. wagony salonowy, konferencyjny, kąpielowy oraz łączności. Pociąg miał także kilka wagonów technicznych, w tym taki, w którym przewożone były samochody reprezentacyjne.

Hitler - przyjeżdżając na Śląsk - chciał być jak najbliżej frontu, żeby dodać w ten sposób otuchy swoim żołnierzom. Tu zapadły także kluczowe decyzje dotyczące czwartego rozbioru Polski. Zastanawiał się, czy całkowicie zlikwidować państwo polskie, czy też zostawić niewielki skrawek i zmusić rządzących do poddania się.

Jego wątpliwości miały związek z ociąganiem się Rosjan, którzy wbrew postanowieniom paktu Ribbentrop-Mołotow zwlekali z zaatakowaniem kraju nad Wisłą.

Ostatecznie Hitler podczas konferencji, którą zorganizowano w pociągu 12 września zdecydował o całkowitym podziale polskich terenów. W spotkaniu wzięli udział prominentni nazistowscy działacze, m.in. Joachim von Ribbentrop oraz gen. Wilhelm Keitel.

W czasie, gdy w Jełowej zapadały kluczowe decyzje, w wielu opolskich miasteczkach odbywały się wiece poparcia dla polityki Niemiec organizowane przez NSDAP. Np. w Strzelcach takie uroczystości zorganizowano już 2 września, żeby podkreślić męczeńską śmierć Kurta Manka - jednego z mieszkańców, który walcząc w mundurze Wehrmachtu zginął od kuli.

"W trakcie uroczystości przemówienie wygłosił powiatowy lider partii o nazwisku Scholz. W tym czasie nad placem Hindenburga (dzisiejszy pl. Żeromskiego - przyp. red.) leciał samolot, rozciągając flagę" - donosił "Heimatkalender Gross Strehlitz".

Prasa informowała, że mieszkańcy ciepło przyjmowali żołnierzy Wehrmachtu idących przez Strzelce na front. Wtedy nikt się jeszcze nie spodziewał, że będzie to najbardziej koszmarna wojna w historii ludzkości. Szacuje się, że pochłonęła 72 mln ofiar.

Tekst powstał we współpracy z Piotrem Smykałą - znawcą lokalnej historii i autorem książek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na brzeg.naszemiasto.pl Nasze Miasto