Samochód opatrzony zdjęciami zakrwawionych płodów pojawił się przy ul. Kołłątaja na początku lutego. Auto zaparkowano naprzeciw wyjazdu z parkingu na tyłach szpitala ginekologiczno-położniczego w Opolu.
Krótko potem uszkodzono przednią szybę pojazdu. Straż Miejska zostawia za wycieraczką informację, że auto nie jest zaparkowane zgodnie z lokalnymi przepisami (na wlocie w ul. Kołłątaja jest znak informujący, że wzdłuż ulicy mogą parkować tylko auta osobowe). Policja z kolei prowadziła postępowanie z racji tamowania ruchu - żuk był zaparkowany w taki sposób, że piesi nie mieli dość przestrzeni, aby swobodnie go mijać.
We wtorek (12 lutego) aktywiści pojawili się na miejscu, by nieco przestawić żuka i zapewnić pieszym więcej przestrzeni. Potem policjanci otrzymali zgłoszenie, że z auta wyciekają płyny eksploatacyjne.
- Po przybyciu na miejsce funkcjonariusze to potwierdzili. Nie było innego sposobu na zabezpieczenie tego pojazdu, dlatego został odholowany - mówi Agnieszka Nierychła, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Opolu.
To kolejny odcinek serialu z parkowaniem auta antyaborcyjnych aktywistów przy ul. Kołłątaja. Ich pojazdy pojawiają się tam od września ubiegłego roku, stoją przez pewien czas, a potem są odholowywane bądź zabierane przez samych aktywistów.
Jak dotąd służbom miejskim oraz policji nie udało się znaleźć sposobu na to, by samochód budzący wśród opolan negatywne emocje nie wracał w okolice szpitala ginekologiczno-położniczego.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?